Nigdy nie zrouzmiem tego durnowatego sposobu tłumaczenia tytułów. Informacja dla potencajlnych widzó: Życie na kredycie to tytuł książki, którą chce wydać bohater Mori i niewiele ma wspólnego z fabułą filmu.
Juz widze jak wszyscy az sie zabijają, zeby dostać sie na sale kinową z filmem o zacnym tytule : Ulica Vonarstræti.
Proponuję dokończyć sagę Zmierzch to satysfakcja większa będzie i z oceną nie trzeba będzie kombinować ;-)
No bo tak pomyśleć, że tytuł jest metaforą idealnie pasującą do historii poszczególnych postaci, to za duży wysiłek, nie?
Gdyby bohaterem filmu był tylko Solvi to jeszce ewentualnie zgodziłabym się z Tobą. Jednak ani historia Mori przechodzącego załamanie nerwowe, ani życie Eik będące następstwem dramatu z dzieciństwa, nie jest dla mnie metaforą kredytu. Co niby wzięli na kredyt Twoim zdaniem: miłość, przyjaźń, a może niesczęście? (żeby było łatwiej proponuję odnieść się do popularnie funkcjonującego "kredytu zaufania")