W tym epickim, 237 min. dziele Edwarda Yanga z początku nie wyczaiłem jak mądrze z wielu wątków tutaj poruszanych wyszedł portret młodych ludzi szukających siebie i sensu w życiu. Trudna sytuacja polityczna Tajwanu w latach 60-tych, multum ulicznych gangów walczących ze sobą i tragiczna miłość w jednym obrazie lepiej nie mogła być przedstawiona. Porównując z innym tajwańskim arcydziełem lat 90-tych, "Lalkarzem" Hou Hsiao-Hsien'a, "Chłopiec z ulicy Guling" jest może mniej spójny, ale bardziej spektakularny i ostatecznie odrobinę lepszy. Nigdy dość takich arcydzieł.